Średnia liczba osób zarażonych, które przekazują wirusa kolejnym osobom będzie rosła na jesieni - takie są przewidywania ekspertów
Współczynnik reprodukcji koronawirusa wzrasta, a SSI* ostrzega przed wzrostem liczby zarażeń: nie jest to jednak bezpośrednie zagrożenie dla naszej służby zdrowia.
*SSI - Statens Serum Institut
Jednak połączenie wirusa RS*, wirusa grypy oraz koronawirusa może stać się perfekcyjnym sztormem, który wywrze wpływ na pracę personelu medycznego, mówi Allan Randrup Thomsen.
*syncytialny wirus nabłonka oddechowego
10 osób zarażonych koronawirusem, zarazi kolejne 11. Tak brzmi informacja po tym, kiedy tygodniowy współczynnik reprodukcji koronawirusa został obliczony i wyniósł 1,1.
W zeszłym tygodniu współczynnik ten wynosił 0,7 i dlatego aktualna liczba oznacza znaczny wzrost, jednak nie jest to coś, co w tej chwili daje powód do niepokoju. Tak mówi profesor wirusologii, Allan Randrup Thomsen.
- To, co w tej chwili jest najważniejsze, to w dużej mierze liczba osób hospitalizowanych i liczba nowych przyjęć do szpitali. Nadal wartości te są bardzo niskie, więc nie ma bezpośredniego zagrożenia dla naszego systemu opieki zdrowotnej jak i społeczeństwa w ogóle.
Tygodniowe wyliczenia współczynnika reprodukcji wirusa pojawiły się po tym jak Statens Serum Institut (SSI) opublikował wczoraj raport, w którym przedstawiono scenariusze sytuacji epidemicznej jakie mogą wydarzyć się tej jesieni.
W większości scenariuszy SSI przewiduje spadek liczby zarażeń oraz hospitalizacji na krótką metę, jednak później wartości te będą rosły.
Jednakże dzisiejszy nowy współczynnik reprodukcji wirusa nie daje możliwości oceny tego, jak bardzo ten wzrost zaczął nabierać na sile, podkreśla Allan Randrup Thomsen.
- Jak bardzo mamy do czynienia z prawdziwą falą, czy przypadkiem jest oczywiście trudne do określenia na podstawie pojedynczych liczb z jednego dnia. Jednak ogólnie przewidujemy, że jesienią nastąpi wzrost.
Ekspert wyjaśnia, że żaden z modeli wykorzystywanych do przewidywania epidemii koronawirusa, nie jest w stanie dokładnie określić jak duży wzrost nas czeka, czy też kiedy on nadejdzie.
Podsumowując koronawirus nie jest czymś, co w obecnej chwili wzbudza zmartwienia o przyszłość:
- Możliwe jest, że pojawią się lokalne obostrzenia na większych czy też mniejszych obszarach, ale nie wyobrażam sobie ograniczeń ogólnokrajowych – mówi profesor i dodaje:
- Wyobrażam sobie, że liczba pacjentów hospitalizowanych będzie wzrastać, pojawi się również pewna presja na służbę zdrowia. Jednakże nie będzie to w takim stopniu, który stanowiłby wyzwanie dla naszego systemu opieki zdrowotnej, przynajmniej w takim stopniu w jakim wcześniej się obawialiśmy podczas epidemii.
Służba zdrowia będzie zapracowana
Chociaż Allan Randrup Thomsen nie przewiduje, żeby koronawirus sparaliżował system opieki zdrowotnej, to na niektórych oddziałach, gdzie przyjmowani są tego typu pacjenci, jesień może być pracowita.
- Dla przeciętnego Duńczyka jesień będzie raczej naznaczona różnymi formami infekcji dróg oddechowych. Dla większości będzie to banalna infekcja, które nie będzie stanowić zagrożenia. Aczkolwiek jesień będzie na wiele sposób ciężka do przetrwania, jeśli jest się pracownikiem szpitala, mówi profesor.
Wynika to w szczególności z jednej rzeczy:
- Połączenia faktu, że prawdopodobnie mamy w społeczeństwie jednocześnie krążące wirusy korony, wirusy grypy i oraz wirus RS, co może wywierać pewną presję na niektóre oddziały szpitalne jesienią oraz zimą - wyjaśnia Allan Randrup Thomsen.
Połączenie infekcji dróg oddechowych może stworzyć perfekcyjny sztorm, który może uderzyć w system opieki zdrowotnej, wyjaśnia ekspert. Dlatego ta zima będzie pewnego rodzaju próbą tego, jak przyszłość może wyglądać, przewiduje profesor i mówi:
- To będzie prawdopodobnie najgorsza zima z jaką będziemy mieli do czynienia.
Ponadto profesor zwraca uwagę na to, że operacje, które wcześniej były odwoływane zarówno z powodu koronawirusa oraz strajku pielęgniarek, opóźniły również inne zadania, którymi trzeba się zająć.
Ponowne szczepienie może zmniejszyć presję
Sundhedsstyrelsen (władze ds. zdrowia) ogłosiły, że są w trakcie trzeciego szczepienia osób powyżej 85 roku życia. Mieszkańcy domów opieki oraz osoby ze szczególnie osłabionym układem odpornościowym również są w trakcie otrzymywania trzeciej dawki szczepionki.
Kiedy szczepienie tych grup się zakończy, przyjdzie kolej na osoby z grupy powyżej 65 roku życia, personel medyczny oraz osoby z grupy ryzyka - ogłosiło dzisiaj Sundhedsstyrelsen.
I jest to dobra decyzja, ponieważ zaszczepione osoby z czasem tracą odporność, mówi Allan Randrup Thomsen:
- Najwcześniej zostali zaszczepieni najstarsi i to wśród nich istnieje też największe ryzyko komplikacji podczas chorowania.
A to z kolei może mieć wpływ na obciążenie szpitali w kraju:
- Jeśli najsłabszym i najbardziej narażonym podamy dodatkową dawkę szczepionki, staną się oni bardziej odporni, co również zmniejszy liczbę przyjęć do szpitali na jesieni i tym samym pośrednio wpłynie to na ewentualne zgony z powodu koronawirusa.