Czy nastąpi kolejna fala epidemii? - to pytanie zadaje sobie wielu ekspertów i nie tylko

Epidemia wybucha ponownie: "Chodzi raczej o gaszenie pojedynczych pożarów, niż o zatrzymanie kolejnej fali"

Chodzi tutaj o agresywne podejście do działania, aby zapobiec przekształceniu się ognisk w duże pożary, mówi ekspert. 

Czy może nadejść kolejna fala koronawirusa?

Jest to pytanie, które pojawia się zarówno tutaj w kraju jak i za granicą po tym, jak w kilku miejscach widziano wybuch epidemii koronawirusa, zaraz po tym jak kryzys wydawał się być w wielu miejscach dobrze zażegnany. 

I jest to całkowicie realne zmartwienie, jeśli zapytasz o to Andersa Fomsgaarda, który zajmuje się badaniem wirusa w Statens Serum Institut (SSI).

- Warunki są na miejscu, 98 procent duńskiej populacji nie ma przeciwciał i jest podatnych na infekcje, mówi Anders w P1 Morgen i dodaje:

- A także mamy do czynienia z wirusem, który jest prawie idealny. Przenosi się bardzo łatwo i jest zoonozą co oznacza, że ​​jest wirusem, który infekuje zwierzęta i ludzi.

W ostatnich tygodniach, w kilku miejscach powstały nowe ogniska koronawirusa. W Niemczech dwa regiony zostały zamknięte, po tym jak kilkuset pracowników rzeźni zostało przebadanych pozytywnie na obecność koronawirusa. 

Dzieci w wieku szkolnym w stolicy Chin, Pekinie zostały ponownie odesłane do domu po wybuchu epidemii, która wydaje się mieć swoje źródło na targu spożywczym w mieście.

Tutaj w kraju, również widzimy teraz kilka różnych ognisk. Zwłaszcza wiele mówiło się o ​gminie Hjørring, gdzie infekcja dotknęła ośrodek opieki dla ludzi starszych, kilka szkół i fermę norek, w sąsiedniej gminie Frederikshavn, gdzie również znajduje się ferma norek, również wykryto zakażenie.

Jednocześnie doszło do skażenia na pokładzie samolotu z Pakistanu, który wylądował w Kopenhadze nieco ponad 14 dni temu, a niewielka garstka ludzi związanych z tymi 15.000 osób będących na demonstracji Black Lives Matter w Kopenhadze, również została zakażona. 

Od epidemii do wybuchu 

W Korei Południowej, która szybko stała się swego rodzaju szkolnym przykładem skutecznego testowania i wykrywania infekcji, epidemia w stolicy, Seulu jest obecnie określana jako zdecydowana druga fala. Dzieje się tak mimo, że liczba osób zakażonych w mieście nadal jest bardzo niewielka. 

Anders Fomsgaard nie bardzo jednak martwi się, że będzie trzeba walczyć ze zdecydowanie większą falą wybuchu epidemii, która spadnie na Danię na jesieni. 

- Wierzę bardziej w coś, co można nazwać modelem ogniska Sankthansa, w którym widzimy małe wybuchy, małe ogniska. Tych małych ognisk może się pojawić więcej i więcej, i mogą one być większe lub mniejsze i ostatecznie mogą się złączyć. To bardziej taki obraz, jaki widzę przed sobą. 

- Możliwe, że możemy to nazwać kolejną falą, tak czy owak. Możemy to również nazwać gaszeniem pożarów. 


*Mapa jest interaktywna w oryginalnym źródle.

Kiedy przeszliśmy od epidemii, gdzie zakażenie w duńskim społeczeństwie się rozprzestrzeniało, do mniejszych i bardziej kontrolowanych wybuchów epidemii, powodem tego wg. Andersa Formsgaarda jest to, że my w Danii byliśmy dobrzy w pozyskaniu kontrolo na epidemią.

- Bardzo ważne jest, abyśmy nadal przestrzegali obowiązujących wytycznych, które działają: dobra higiena, zachowanie dystansu, unikanie dużych zgromadzeń, mówi Anders. 

Kiedy w tej chwili w społeczeństwie zakażenie nie jest powszechne, sprawia to również, że kiedy nagle pojawia się nowe ognisko zakażenia, staje się ono automatycznie bardziej dla nas widoczne. 

- Mamy zatem szansę, aby je zaobserwować i szybo zareagować. W tym miejscu inni uważają, że istnieje potencjał dla kolejnej fali epidemii. Ale również jest to potencjał do tego, abyśmy poprzez agresywne podejście mogli takie ogniska zakażenia szybko zgasić. 

Duński Organ Do Spraw Bezpieczeństwa Pacjentów (Styrelsen for Patientsikkerhed) rozpoczął niedawno bardziej ukierunkowane wykrywanie infekcji. Oznacza to, że osoby zakażone koronawirusem są kontaktowane telefoniczne i pytanie o swoje ogólne aktywności i działania. Następnie zarząd pomaga zidentyfikować osoby, które były zagrożone zarażeniem się wirusem. 

Jeśli organ nie może dotrzeć do tych pojedynczych osób, zostanie to szeroko ogłoszone tak jak to było w przypadku demonstracji Black Lives Matter, gdzie na konferencji prasowej apelowano do uczestników demonstracji, aby wykonali testy, po tym jak wykryto przypadki zakażenia, wśród osób które wzięły udział w demonstracji. Przykładowo organ nawiązał również dialog z gminą Hjørring i pomaga w sformułowaniu zaleceń. 

Ferma norek stanowi zmartwienie 

Są jednak tacy zarażeni do których organ, nie może zadzwonić. Nie może też ich prosić o zachowanie dystansu, kichanie i kaszlenie w zgięcie łokcia lub w ramię. Mianowicie chodzi o norki. 

- W tej chwili martwię się tymi fermami norek, ponieważ w tej fabryce wirusów jest tam 10 000 producentów wirusów, mówi Anders Fomsgaard.

Od kilku miesięcy wiadomo, że koty mogą zarazić się wirusem.

W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy wykryto koronawirusa wśród norek na duńskich fermach. Spowodowało to, że wiele tysięcy norek zostanie poddanych eutanazji na poszczególnych fermach.

Jednocześnie duński Urząd Weterynarii i Żywności, we współpracy z Statens Serum Institut, 
zainicjowały przegląd duńskich ferm norek. Oznacza to, że norki w 120 fermach w całym kraju są obecnie testowane na obecność koronawirusa i na obecność przeciwciał. 

- Teraz się tym zajęto, mówi Anders Fomsgaard, który nadal jednak uważa, ze należy skupić się na tym, aby zwierzęta nie przemieszczały się jako nosiciele wirusa. 

- To tylko po to, żeby podkreślić, że może powstać zwierzęcy rezerwuar tego wirusa, który sprawi, że nie będziemy mogli się go pozbyć, mówi Anders. 

Popularne posty z tego bloga

Ruszają Jobcenter i A-kasse - na różnych zasadach w zależności od regionu

O co tak naprawdę chodzi z tymi zamrożonymi pieniędzmi wakacyjnymi (feriepenge)? Oto kilka pytań i odpowiedzi, które może naświetlą Ci temat

Dania zamyka szereg mniejszych przejść granicznych po rosnącej liczbie zarażeń na południe od granicy