Wybierasz się do lekarza? - najpierw zadzwoń i umów się na wizytę
Lekarze muszą wypraszać pacjentów: Nie możesz się pojawić bez wcześniej umówionej wizyty
Pacjenci muszą nadal rezerwować telefoniczne godzinę na wizytę, podkreśla PLO (Praktiserende Læge Organisation).
Mimo, że na drzwiach do lekarza, znajduje się duży, czerwony napis "STOP", pacjenci zaczęli wchodzić do środka i zwracać się bezpośrednio w recepcji.
Wraz z ponownym stopniowym otwieraniem się społeczeństwa, wielu Duńczyków zaczęło zapominać jakie reguły gry obowiązują u lekarzy rodzinnych.
Dla niektórych, to że nadal nie można fizycznie pojawić się u lekarza chyba, że ma się umówioną wizytę, poszło w niepamięć.
Jedną z tych, którzy codziennie przyjmują nieproszonych gości w klinice, jest Mie Sandgaard, lekarka ogólna w Centrum Medycznym Lundby-Præstø.
- Możemy przynajmniej naliczyć "pełną garść osób" w tygodniu, które to chciałby umówić się na wizytę lub proszą o receptę. Myślę, że zapominamy by przypomnieć sobie nawzajem o tym, że trzeba najpierw zadzwonić, a nie tylko się pojawić, mówi lekarka.
Na początku Mie Sandgaard uważała, że ludzie byli naprawdę dobrzy w przestrzeganiu wytycznych, ale teraz lekarka doświadcza, że niektórzy pacjenci nie postępują zgodnie z zaleceniami Sundhedsstyrrelsen, dotyczącymi rozprzestrzeniania się infekcji.
- Niektórzy myślą, że po prostu otworzyliśmy naszą praktykę. Myślę, że szukanie dawnego schematu, gdzie po prostu można wejść do kliniki lekarskiej stało się czymś naturalnym, mówi Mie Sandgaard.
"Jeśli pojawisz się w moim gabinecie, zostaniesz wyrzucony"
Centrum medyczne Lundby-Præstø nie jest jedynym, które musi codziennie eskortować odwiedzających do drzwi. Jest to codzienność dla wielu praktykujących lekarzy, ocenia Camilla Høegh Guldberg, która jest przewodniczącą organizacji praktykujących lekarzy PLO w rejonie Zelandii.
"Jeśli pojawisz się w moim gabinecie, zostaniesz wyrzucony i otrzymasz informacje, aby przestrzegać wytycznych." Camilla Høegh Guldberg, praktykująca lekarka i przewodnicząca PLO na Zelandii.
- Codziennie doświadczamy tego, że pacjenci przychodzą do naszych gabinetów. Myślę, że ludzie źle rozumieją, że otwarcie społeczeństwa nie oznacza, że można po prostu zgłaszać się swobodnie, mówi przewodnicząca.
Uważa, że ważne jest, aby lekarz przestrzegał wytycznych, by zapobiec rozprzestrzenianiu się infekcji.
- Nadal wzywamy ludzi do czytania znaków, które są na drzwiach. Jak mówi przewodnicząca, jeśli pojawisz się w moim gabinecie, zostaniesz wyrzucony i poproszony o przestrzeganie wytycznych.
W tej chwili sprawy idą w dobrym kierunku i dlatego nie możemy pozwolić, żeby to się wykoleiło, bo ludzie nie uważają, uważa Camilla Høegh Guldberg.
Krewni pojawiają się w szpitalach
Nie tylko ośrodki lekarskie muszą przypominać ludziom, o tym by pozostali w domach.
Na oddział ratunkowy w szpitalu w Holbæk, przychodzi wielu chorych pacjentów wraz z krewnymi, którzy chcą wejść na oddział, opowiada Anja Raun, która jest mężem zaufania (tillidsrepræsentant) i sekretarką medyczną na oddziale ratunkowym w Holbæk, jak i przewodniczącą DL w regionie Zelandii.
- Wysyłamy z powrotem od 5 do 10 osób z oddziału dziennie. Ludzie zaczęli poluzowywać zasady w porównaniu do wcześniej, więc wiele czasu spędzamy na tym, by wytłumaczyć pacjentom, że nie mogą przyprowadzać ze sobą krewnych, mówi Anja Raun.
Na Zelandii w szpitalu Uniwersyteckim w Roskilde, strażnicy przy wejściach zostali usunięci, ale nie oznacza to, że można sobie wchodzić i wychodzić tak jak to komuś pasuje. Nadal ważne jest, aby uważać i dbać o kruchych, słabszych pacjentów, mówi Peder Fabricius, który jest przewodniczącym ordynatorem na szpitalnym oddziale medycznym.
- Musi istnieć ważny powód, by móc odwiedzić swoich krewnych w szpitalu. Im więcej osób się zbierze, tym większe jest ryzyko i dlatego musimy cały czas ograniczać, jak wiele osób może przyjść na oddział.
Lekarze wzywają pacjentów do przestrzegania obowiązujących ograniczeń. Dlatego powinieneś zadzwonić i zarezerwować godzinę, zamiast po prostu pojawiać się przy recepcji.